panWokularach

Dziady, no jak nie zachwyca skoro zachwyca… 

Obejrzało się

Bo ten z pozoru zamierzchły i trudny tekst genialnie portretuje naszą codzienność, malując rzeczywistość, w której budzimy się co rano. Wystarczy wybrać się na spektakl „Dziady” Adama Mickiewicza w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Tam już od pierwszej sceny, jak u Hitchcocka, zaczyna się trzęsieniem ziemi, a później jest już tylko bardziej dramatycznie, a ciarki atakują całe ciało.

Adam Mickiewicz “Dziady” i od razu większość z nas ma dreszcze… W głowie wspomnienia ze szkoły i lektura, która w tamtym czasie niewielu z nas sprawiała przyjemność. Więc dlaczego tekst, który niby nie zachwyca, gdy musimy go przeczytać, robi piorunujące wrażenie, gdy zostaje wystawiony na deskach teatru?

Bo ten z pozoru zamierzchły i trudny tekst genialnie portretuje naszą codzienność, malując rzeczywistość, w której budzimy się co rano. Wystarczy wybrać się na spektakl „Dziady” Adama Mickiewicza w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Tam już od pierwszej sceny, jak u Hitchcocka, zaczyna się trzęsieniem ziemi, a później jest już tylko bardziej dramatycznie, a ciarki atakują całe ciało.

Dawno już nie widziałem tak dobrego przedstawienia, a oglądam ich sporo, bo Pani Ka obudziła we mnie miłość do teatru i od dłuższego czasu namiętnie utrzymuję z nim swoją relację. Pasuje mi tam wszystko! Cudowni aktorzy, kostiumy (Konrad Parol), scenografia (Katarzyna Borkowska), ruch sceniczny (Kaya Kołodziejczyk). Genialne wykorzystanie elementów wizualnych i muzyka (Cezary Duchnowski), która uzupełnia obraz doskonale i buduje jeszcze większe emocje scen mocnych już samych w sobie.

Elementy wyświetlane z projektów komponują się znakomicie z tym wszystkim, co możemy obserwować na scenie podzielonej na trzy plany wizualne: 

Pierwszy to sfera obrzędu, oraz elementów religii i tu dostajemy od razu w twarz obrazem różnorodności polskiego społeczeństwa, a role Rózi i Józia odegranie przez parę powstańców, zmęczonych wojną i życiem, zapierają dech. Wszystko jeszcze bardziej potęguje wjeżdżająca na scenę replika Ołatrza Mariackiego.

Na drugim planie w zapadni pomiędzy sceną, a widownią, rozgrywane są sceny więzienne, które przypominają kadry z dobrych seriali. Realistyczne, dynamiczne, świetnie odegrane przez kobiety role, które pierwotnie napisano z myślą o panach. Ne pozwalają usiedzieć w miejscu. Od razu wszystko w  nas samych zaczyna szaleć, czuje się jakieś dziwne mrowienie i niepokój. Całości dopełniają zbliżenia realizowane przy pomocy kamer, dość oszczędnie, ale kreatywnie zmontowane, poprzez podwójne ujęcie zwielokrotniające ilość osób wypełniających celę. 

Natomiast trzeci plan został zbudowany pomiędzy widownią, a sceną główną. Po demontażu rzędów foteli i zmianie struktury widowni, gdzie krzesła dla widzów ustawiono w kształcie litery „U”. Powstała wyłożona „złotem” przestrzeń dworu Senatora. Tu oglądać możemy bez końca mistrza Jana Peszka, który wystarczy tylko, że pojawi się tam na chwilę, od razu kradnie dla siebie całą uwagę. Postać Senatora zbudowana przez niego jest sugestywna, prawdziwa, oraz razu wierzymy w jej realizm i szaleństwo. 

Przygasają światła i pojawia się Dominika Bednarczyk w roli Konrada, wchodząca na scenę o kulach i w wyciągniętym swetrze. Mówi i wygląda tak sugestywnie, że odnosi się wrażenie, że zwraca się bezpośrednio do nas. Wielka Improwizacja Konrada to kolejny majstersztyk tego przedstawiania. Podana trudnym, ciężkim, oryginalnym tekstem, ale w taki sposób, że patrzy i słucha się jej z otwartymi ustami.

Cały czas jeszcze siedzą we mnie emocje, sceny, poszczególne elementy tego spektaklu. Bo to była po prostu bardzo dobra sztuka przez duże S, a takowa nie pojawia się zbyt często. Tym bardziej niezrozumiałe jest dla mnie to, że teatr i przede wszystkim dyrektor Teatru Słowackiego są represjonowani. Zabrano im dotacje, wszczęto jakiś dziwne, durne i niejasne postępowania. Ręce opadają jak się na to patrzy. Nie możemy się temu tylko przyglądać.

Teatr jest nasz, musi być wolny. Był nawet w czasach, kiedy o wolność było tak cholernie trudno na co dzień. On tę wolność miał, miał tę świeżość i zawsze mówił głośno i dotykał rzeczy ważnych. Inscenizacje “Dziadów” zawsze pojawiały się w momentach ważnych dla nas. Dlatego musiały pojawić się i dziś.

Koniecznie idź i zobacz to przedstawienie. Wesprzyj też Teatr Juliusza Słowackiego w Krakowie. Bo Teatr Jest Nasz i nie oddamy go nikomu! 

Kilka ważniejszych inscenizacji

  • 1901 Dziady w Teatrze Miejskim w Krakowie. Spektakl przygotował Stanisław Wyspiański. 
  • 1961 Dziady wystawił Jerzy Grotowski w Teatrze „13 Rzędów” w Opolu.
  • 1967 Legendarne DZIADY w reżyserii Kazimierza Dejmka.
  • 1973 legendarne DZIADY w reżyserii Konrada Swinarskiego w Teatrze Starym im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie
  • 1978 DZIADY. Część III. Ustęp w reżyserii Adama Hanuszkiewicza.

Więcej o ważnych inscenizacjach poczytasz tu >

Napisane przez : 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Jestem analogowym facetem w cyfrowym świecie. Nie potrafię funkcjonować bez muzyki, kina , teatru i fotografii. Lubię odkrywać nowe smaki, miejsca, zapachy. Potrzebuję przestrzeni, emocji i ludzi. Na co dzień pomagam markom, żeby znów były fajne i potrafiły rozmawiać :). Układam je w spójną całość, pokazuję jak budować interesujące historie, tworzyć i wdrażać strategie oraz nowoczesne technologie.

Platforma zarządzania zgodami od Real Cookie Banner